2007/10/06

Riverside w Poznaniu - krótki opis wrażeń osobnika spod barierek

Wygląda na to, że wracamy do czynnej działalności, więc wypadałoby coś napisać. A jest o czym pisać, bo tak się składa, że korzystając z przeprowadzki do innego miasta udało mi się trafić na koncert Riverside w Eskulapie.

Sam Eskulap jako klub wydaje się duży, choć muszę przyznać, że sala koncertowa jest jakaś taka... dziwna. Scena znajduję się przy dłuższej ścianie, a sama sala wydaję się być niezbyt dużym obiektem (choć to może przez tę scenę... ;)). Dotarłem tam na jakieś 40 minut przed rozpoczęciem koncertu i ku mojemu zdziwieniu było tam prawie pusto... Długo się nie namyślając od razu stanąłem przy barierkach, by mieć jak najlepsze pole widzenia. Oto co zaobserwowałem stojąc w tym pierwszym rzędzie...


Koncert otworzyła poznańska grupa Appleseed. Fajne brzmienie gitar, muzyka raczej alternatywna, a kolega stojący obok stwierdził, że "to takie indie". Może i indie, ale tylko w tym jednym utworze, bo później było to:

Aż mnie zamurowało... te organy (aka "szczerbata krowa"), to co zrobił gitarzysta, Sidbartkiem zwany... Muszę przyznać, że wyszło bardzo "flojdowato", a dla młodego zespołu nie ma chyba lepszej rekomendacji, niż porównanie do PF. Po tym utworze, jakby ktoś powiedział, że oni grają progresywny rock to też byłby w błędzie! Niedługo po tych progresywno-psychodelicznych szaleństwach, można było usłyszeć z lekka postrockową gitarę... Tak zróżnicowanego koncertu to dawno nie widziałem :)


Teraz przyszła kolej na support Riverside na całej trasie, czyli Totentanz. Zespół ten, bardzo promowany przez swego wydawcę - Mystic, okrzyknięty został nawet na ulotce włożonej do płyty Riverside "największym objawieniem polskiej sceny rockowej". No cóż... wrażenie mam takie, że jest to tylko hasełko reklamowe, bo tarnowski zespół okazał się po prostu zespołem grającym mało odkrywczy hard rock, więc takie teksty to mogliby sobie darować. Opisując dokładniej ich występ to było to z pewnością mocne uderzenie, ale zarazem nużące mocne uderzenie. Innymi słowy jest to przeciwieństwo występu młodych poznaniaków, jeśli chodzi o zróżnicowanie. Po prostu wtórne granie na tzw. jedno kopyto. Raptem podobały mi się 2 kawałki: zaczynająca ich koncert Eutanazja (do posłuchania na myspace) i Zawołać. Trudno. Spodziewałem się więcej.

No i Riverside. Zanim posprzątali scenę i rozstawili sprzęt to trochę minęło, ale czas umilał po prostu fenomenalny instrumentalny utwór warszawiaków. Niestety nie znalazł się on na jednopłytowej wersji Rapid Eye Movement. Być może jest na dwupłytowej wersji, o której istnieniu dowiedziałem się dopiero na koncercie (tak to bym poczekał z zakupem wersji z 1 CD...). Występ gwiazdy wieczoru otworzyły utwory Beyond the Eyelids i Rainbow Box z nowej płyty. Myślałem, że pójdą w ślady Porcupine Tree i zagrają REM w całości, ale prócz tych 2 utworów pojawił się tylko singlowy 02 Panic Room i Ultimate Trip. Szkoda, że nie było utworów z części Fearland z nowego albumu, ale to przeboleję. Ogólnie zagrali dużo z poprzednich płyt. Za to pojawiły się Riverside'owe klasyki, jak m.in. Loose Heart, czy Conceiving You, a także masa utworów z Second Life Syndrome - np. tytułowy, Volte-Face, I Turned You Down. Ogólnie masa dobrego grania spod znaku Rzekostrony.


Na bardzo duży plus należy zapisać kontakt Mariusza Dudy z publicznością (w przeciwieństwie do poprzedniego koncertu Riverside, na którym byłem). Bardzo często rozmawiał z ludźmi, raz nawet instruował nas, jak mamy śpiewać w Conceiving You robiąc za chórek ;). Przedstawiąjąc kolejny utwór wynikła pewna zabawna sytuacja. Wyglądało to mniej więcej tak

M.D: (tutaj opowiada, że ten utwór miał nazywać się Dance With The Shadow część 2, ale jednak tak się nie stało)... no i zostało Parasomnia...
Publiczność: [niemrawa reakcja]
M.D: (po chwili) ... no i zostało Parasomnia...
Publiczność: [trochę żywsza reakcja]
M.D: (po chwili)... następny utwór nazywa się Parasomnia

Na minus można zapisać: gorący klimat. I wcale nie mówię tu o klimacie w przenośni... Ponadto życzyłbym sobie więcej solówek. Racja były jakieś niezamierzone wcześniej elementy utworów, ale jako takich solówek było mało. Za mało. Ale to jedyna wada tego wieczoru, jeśli chodzi o warstwę muzyczną.

PS. Więcej zdjęć możecie zobaczyć TUTAJ.

5 komentarzy:

graphikk pisze...

Leszek nie próżnuje, trafił do Poznania i już odkrywa tamtejsze zespoły warte uwagi. Appleseed brzmią świetnie, naprawdę słychać w "Twin World" szczątki PF, z zachowaniem wszelkich proporcji itp, bo do Floydów mam za duży respekt, żeby rzucać porównaniami jak np pismacy sportowi z nazywaniem "drugim Maradoną" co trzeciego młodego piłkarza w Argentynie:).

Appleseed - zapamiętajcie tę nazwę [oby chłopaki jej nie zmienili;)].

Goornik pisze...

Mi z Ep-ki "Broken Lifeforms" zdecydowanie najbardziej do gustu przypadł utwór "Three Little Gates". EP-ka jako całość mnie nie zmiażdżyła, ale wydaje się, że zespół dobrze rokuje na przyszłość. W każdym razie trzymam kciuki.

P.S. Fajnie że wróciliście, już myślałem, że ten blog dogorywa ;-)

MPP pisze...

Skoro Riverside, to koniecznie Indukti - nie wiem czy znacie, a zareklamowania tak godne, że niezbędne. Stronę znajdziecie łatwo (dot com...). Czekam na wrażenia...

leszek pisze...

O Indukti słyszałem, parę kawałków znam, ale większego kontaktu z nimi nie miałem. Będą jakoś grać niedługo w Poznaniu, ale z tego co pamiętam termin mi nie pasuję (to jakaś plaga ostatnio...). Trzeba będzie coś o nich poszukać :)

Anonimowy pisze...

Cześć wszystkim na tej stronie!
Miło was poznać!
Postaram się udzielać :)
Cześć!
---
[url=http://akcesoria.do.pedicure.makijaz123.com/13/]akcesoria do pedicure[/url]