2007/10/11

Teledyski

Cóż, pierwszy post po dłuuugiej przerwie, wypadałoby coś interesującego napisać, prawda? Na pewno nic o najnowszych wydarzeniach świata muzyki, bo od tego mamy w redakcji mości Lechosława, a ja i tak o wszystkim dowiaduję się ostatni... Nie, postanowiłem tym razem przedstawić listę moich ulubionych teledysków wraz z uzasadnieniem, dlaczego uważam je za ciekawe/ważne. Jest to zabieg o tyle prosty, co podstępny, bo liczę szczerze na to, że wywołam w Was, czytelnikach, przemożną chęć dorzucenia swoich trzech groszy i skomentowania mojej skromnej listy. Liczę więc na
obudzenie bloga z ostatniego letargu ;). Koniec wstępu, zaczynamy:

Z numerem piątym (tylko pięć pozycji zamiast zwyczajowych dziesięciu, żeby nie przemęczać i nie przeładować posta odnośnikami) ląduje tutaj teledysk zespołu wspomnianego już na łamach naszego bloga - The Car Is On Fire: "Can't Cook (Who Cares?)".



Teledysk mi się podoba za każdym razem, gdy go oglądam - bardzo ciekawy pomysł i z pewnością trudny do wykonania. Zwróćmy uwagę, że podczas klipu nie ma ani jednego cięcia kamery, więc wszystko musiało być przeprowadzone po kolei i wedle z góry założonego planu na raz. Dlatego daję ten teledysk na pozycję piątą.

Z numerem czwartym prezentuję Wam oto teledysk zespołu Deep Purple do piosenki "Perfect Strangers":



W sumie można uważać to za dosyć dziwny wybór - nie ma tu jakiejś głębszej myśli technicznej, cały teledysk jest zlepkiem filmów z życia zespołu. Dlaczego więc "Perfect Strangers" ląduje na czwartym miejscu mojej listy? Cóż, przede wszystkim pomysł jest dla mnie zabawny i choć znam ten teledysk o całe eony dłużej niż klip TCIOF z miejsca piątego, to nadal mi się nie znudził. Zwłaszcza, że nadal żywa w mojej pamięci jest opowieść mojego ojca o tym, jak pierwszy raz zobaczył on ten teledysk. Było to dawno, albo jeszcze w czasach PRL, albo niedługo po nich i wygląd studia Deep Purple na tle polskiej rzeczywistości tamtych lat był... Powiedzmy... Perwersyjnie ekstrawagancki :P. Dlatego daję tutaj czwórkę, głównie z osobistej sympatii.

Co dalej? Dwa słowa: "Pink Floyd". Na trzecim miejscu umieszczam teledysk do utworu "Shine On You Crazy Diamond" - niestety, nie byłem w stanie znaleźć samego wideoklipu, tylko fragment koncertu z trasy PULSE, gdzie ów film wyświetlany był na ekranie za sceną:



Niewiele widać, ale zawsze... Dla mnie teledyski Pink Floyd mają w sobie jakąś magię - są wręcz idealnie zgrane z muzyką, nie tylko w kwestii rytmu, ale przede wszystkim nastroju. Każde wideo tego zespołu stanowi dzieło sztuki samo w sobie (co osiągnęło kulminację w "The Wall" Alana Parkera, gdzie cały film stanowi jeden wielki teledysk...). A na symbolice w teledysku można sobie aż zęby połamać :)

Numer dwa... Mógłbym znaleźć jakiś kolejny teledysk Pink Floyd, ale wtedy byłoby to zbyt nudne. Uznałem więc, że umieszczę tu Dire Straits z ich teledyskiem do piosenki "Brothers In Arms":



Po prostu poezja. Jeden z najpiękniejszych teledysków, jakie znam - świetny od założenia przez wykonanie do końcowego efektu. Zdumiewające, biorąc pod uwagę, że parę wideoklipów Dire Straits ("Tunnel of Love" lub "Romeo and Juliet") używam regularnie do obrazowania, jak można zepsuć piosenkę filmem ;). Polecam obejrzenie dwóch wspomnianych - bardziej docenia się wtedy skok jakości przy "Brothers In Arms".

Wreszcie, docieramy do miejsca pierwszego i tutaj nie mam wątpliwości. Od początku, gdy tylko wpadłem na pomysł zrobienia tej listy, wiedziałem, że ten teledysk wyląduje na pierwszym miejscu. Jedynka - Pink Floyd: "High Hopes":



Powstały interpretacje powyższego teledysku na miarę utworów poetyckich (widziałem część w encyklopedii Pink Floyd, a wiem, że jest jeszcze trochę). Pomijając fakt, że sam utwór "High Hopes" lubię bardzo, to teledysk bez wątpienia zasługuje na uwagę. Nie będę się powtarzał - to, co warunkuje wybór tego teledysku opisałem już przy okazji "Shine On You Crazy Diamond" - w "High Hopes" osiąga to tylko wyższy poziom.

Uffff... Udało się mniej więcej poskładać tę krótką listę, choć zaraz po skończeniu pracy opadły mnie wątpliwości, czy nie pominąłem czegoś ważnego, albo nie popełniłem błędu przy kolejności... Jednak wątpliwości było tak dużo, że postanowiłem ostatecznie nie zmieniać niczego - wyjdzie w praniu ;). Oczywiście, teledysków są tysiące i zawężenie ich listy do pięciu przypomina raczej groteskowy żart niż sensowną pracę - spodziewam się (więcej - mam nadzieję), że w komentarzach zostaną przypomniane inne klipy zasługujące na uwagę, a ja ostatecznie wyjdę na półgłówka (de gustibus non est disputandum, ale każdy wie swoje :P ). Cóż, taka praca, sam się prosiłem...

5 komentarzy:

leszek pisze...

Hmm... Chciałbym sprostować, bo w teledysku TCIOF widać cięcie. W chwili gdy bohater robi zdjęci, pojawia się flesz. Poznać można, że owe cięcie było po tym, że człowiek na drugim planie... znika :)

Goornik pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Goornik pisze...

Nigdy nie robiłem takiego zestawienia, ale u mnie zapewne tez "High Hopes" wygrałoby zdecydowanie. W wieku kilkunastu lat pierwszy zobaczyłem ten teledysk. Były to czasy, gdy Pink Floyd kojarzyło mi się tylko i wyłącznie z "Another brick...". Pamiętam do dziś, jakie piorunujące wrażenie wywołał do mnie ten obraz w połączeniu z muzyką.

"Brothers In Arms" też pewnie bym umieścił wysoko, bo ma niesamowity klimat, choć de facto z dzieciństwa bardziej wrył mi się w pamięć teledysk do "Money for Nothing" ;-)

Kwiatek pisze...

Dajmy na to, że na swojej liście umieściłbym klip do 'From The Inside' od LP... ale nie o tym. Po obejrzeniu klipu TCIOF jakieś takie pozytywne emocje we mnie od razu się wyzwoliły. Niby nic, a cieszy.

enderfield pisze...

Rzeczywiście, nie zauważyłem tego cięcia :). Oczka zawodzą :P
Money for Nothing jakoś nigdy mnie aż tak nie zachwycało (może dlatego, że jest zbyt znane i się osłuchało :P), jakoś nie zmieściło się na liście. Choć sądzę, że gdyby lista miała 10 miejsc zamiast pięciu, to MfN gdzieś by się wcisnęło :P